poniedziałek, 22 lipca 2013

"Bitwa płci"

Mecze damsko-męskie zawsze elektryzują cały świat. Mimo że w całej historii odbyło się tylko kilka takich pojedynków, to zapisały się one na zawsze w kartach tenisa. Ale nie zawsze złotymi zgłoskami. Co ciekawe, pierwszy z nich odbył się prawie sto lat temu, kiedy zagrali ze sobą ówcześni mistrzowie - Will Tilden i Suzane Lenglen. Amerykański zwycięzca dziesięciu turniejów wielkoszlemowych nie oddał Francuzce ani jednego gema i wygrał gładko. Burza została jednak rozpętana około 50 lat później.

Sprawcą tego szumu był też tenisista ze Stanów Zjednoczonych - Bobby Riggs. Było to w roku 1973, czyli już wtedy 55-letni zawodnik postanowił wyzwać na pojedynek Australijkę Margaret Smith Court, jedną z największych gwiazd światowego tenisa. Miała ona na koncie już 22 wygrane turnieje wielkoszlemowe. Mecz odbył się w Dzień Matki, 13 maja,  w Ramonie, w Californii. Riggs okazał się lepszy, wygrywając wtedy 6:2 6:1. Po tym wydarzeniu jego zdjęcie pojawiło się na okładkach największych gazet. Amerykanin pragnął też więcej, jego celem było upokorzenie kobiecego tenisa. Tym kolejnym punktem zaczepienia była jego rodaczka - Billie Jean King, walcząca wówczas o równouprawnienie, którego w tamtych czasach w tenisie było jak na lekarstwo, a pieniądze za wygraną dla kobiet i mężczyzn mocno się różniły. Ona się zgodziła, on był pewien zwycięstwa. Mówił też, że King nie ma z nim szans. Pojedynek, chyba najbardziej emocjonujący jak do tej pory, odbył się 20 września 1973 roku. Stawką było 100 tysięcy dolarów, 100 milionów widzów obserwujących to wydarzenie przed telewizorami i na stadionie w Houston. Stała się rzecz niewiarygodna. Billie bez większych problemów wygrała z emerytowanym tenisistą 6:4 6:3 6:3. Bobby Riggs był tym faktem załamany i już nigdy nie rozegrał meczu z płcią przeciwną. King stała się prawie boginią.

W jego ślady poszli inni zawodowi tenisiści. 19 lat po tym wydarzeniu, 25 września 1992 w Caesars Palace w Las Vegas rozegrała się "Bitwa Mistrzów" pomiędzy Martiną Navratilovą a Jimmym Connorsem (razem do tego momentu wygrali 64 Wielkie Szlemy).Ten mecz nie był tak kontrowersyjny jak poprzednie. Amerykanka miała też większe szanse, mogła posyłać piłki w pole deblowe, a Connors miał zawsze tylko jedną szansę serwisową. Mimo tych ułatwień górą po raz kolejny była płeć męska. Wynik 7:5 6:2.

Podczas Australian Open 1998 siostry Williams stwierdziły, że są w stanie pokonać każdego mężczyznę, który znajduje się poza pierwszą dwusetką rankingu. Wyzwanie podjął Karsten Braasch, który zajmował wówczas 203. miejsce. Warto dodać, że Niemiec przed meczem postanowił zagrać w golfa, wypićkilka piw i zapalić kilka papierosów. Nie miał się czym chwalić, ale mimo tych "udogodnień" wygrał 6:1 z Sereną i 6:2 z Venus. Młodsza z sióstr w wywiadach przyznała, że nie miała pojęcia, że to będzie aż tak trudne zadanie. Rok później wierzyła, że tym razem jest w stanie pokonać mężczyznę. Kolejnym szalonym pomysłem ze strony Amerykanki była chęć dostanie dzikiej karty do męskiego turnieju. Jednak ten plan spalił na panewce i obecna liderka rankingu nie mogła z nimi konkurować.

Po kilkunastu latach Serena jednak może uczynić to, co chciała, gdy była młodsza. Mecz z nią chciałby rozegrać Andy Murray (właściwie wszystko zaczęło się od rozmowy na jakże popularnym wśród tenisistów Twitterze). Do pojedynku miałoby dojść w Las Vegas na początku 2014 roku, a dochody ze sprzedaży biletów zostałyby przeznaczone na cele charytatywne. Amerykanka jest zainteresowana tą sprawdą, ale już postawiła warunki. "Mogę odbijać w alejki. On nie ma żadnych serwów. Ja mam alejki także przy swoich serwach". 
Bez wątpienia taki mecz miałby ogromne zainteresowanie na całym świecie. A chyba właśnie o rozgłos przede wszystkim chodzi. Mam nadzieję też, że nie skończy się to tylko na szumnych zapowiedziach ze strony graczy, bo zapowiada się niesamowite widowisko.

Nie tak dawno w zagranicznych kinach pojawił się film dokumentalny zatytułowany właśnie "Bitwa płci". Tam bardzo mocno akcentowany jest jak do tej pory jedyny wygrany pojedynek damsko-męski właśnie przez kobietę. Jestem też bardzo ciekawy tego, czy takie mecze będę coraz częstszym zjawiskiem. Jeśli tak, to kto będzie częściej wychodził z nich zwycięsko? To już nie musi być tak oczywiste, bo w obecnych czasach, jak wiemy, coraz częściej panie upodabniają swoje style gry do tych męskich. Przeważnie jest to niezbyt miłe dla oka monotonne młócenie piłki na drugą stronę, aby mocniej, nieważne czy celnie, czyli zgodnie ze szkołą Nicka Bollettieriego.
Patrząc jeszcze na propozycję Andy'ego Murraya jedna rzecz zaskoczyła mnie bardzo na plus. Chodzi tu o chęć przekazania pieniędzy potrzebującym. Osobiście sądzę, że jeśli mecze damsko-męskie miałyby być organizowane właśnie z takich powodów, a nie wyzywań na pojedynki, to jestem jak najbardziej za.

5 komentarzy:

  1. Osobiście, nigdy nie widziałam damsko-męskiej gry singlowej.
    To z pewnością musi być niezwykłe widowisko,
    pokazujące zażartą rywalizację z obydwu stron kortu.
    Pojedynek Williams-Murray, to byłoby zdecydowanie istne starcie tytanów. Rozgrywka pomiędzy dwoma absolutnymi, współczesnymi mistrzami tenisa.
    Wzbudziło by ono przeogromne zainteresowanie na całym świecie.
    Czekam na nie z ogromną niecierpliwością - jeśli doszłoby ono w rzeczywistości do skutku.
    Mam wielką nadzieję na to, iż takich pojedynków będzie coraz więcej. Zabrzmi to na swój sposób niewiarygodnie, aczkolwiek chciałabym, aby takie pojedynki odbywały się na porządku dziennym. I jeśli miałoby to na dodatek przynosić jakiekolwiek korzyści potrzebującym, to również jak Ty, jestem jak najbardziej za taką inicjatywą.
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdyby teraz miałbyś być świadkiem takiego meczu,
    to pomiędzy jakimi zawodnikami byłby on rozegrany i dlaczego?
    I ma to być jeden zawodnik grający współcześnie, a jeden który już swoją karierę zakończył :)
    Pozdrawiam, Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałbym zobaczyć mecz pomiędzy Steffi Graf a Rogerem Federerem. Chyba nawet nie muszę tłumaczyć, dlaczego taki mój wybór.
      A jeśli już popuścić wodze fantazji (chociaż to nie jest zgodne z Twoimi wymaganiami) to może mecz Niemki ze swoim mężem - Andre Agassim? :)

      Usuń
  3. Widzę, że kolega mnie wyprzedził w pytaniu,
    więc zadam inne.
    To tak nawiązując do meczu Williams - Murray.
    Nie chcę brać do przykładu zawodników z pierwszych miejsc rankingu.
    Więc wezmę numery dziewiąte.
    Kerber kontra Gasquet. Jakie szanse miałaby Angelique?
    Byłby to Twoim zdaniem mecz godny uwagi?
    Dawid

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałbym w takim meczu większych szans dla Niemki.
      Bez wątpienia, pojedynek przykułby uwagę mediów i znawców tenisa, ale nie sądzę, żeby rywalizacja Kerber-Gasquet była najchętniej oglądanym widowiskiem.

      Usuń