czwartek, 11 lipca 2013

Niesforni kibice.

Fed Cup to damski odpowiednik Davis Cup. Pomysłodawczynią tego Pucharu była Nell Hopman, żona australijskiego tenisisty, Harry'ego, którego imienien nazwane są nieoficjalne mistrzostwa świata w mikście. Najwięcej tytułów mają Stany Zjednoczone, aż 17, ale ten zespół nie wygrał od 2000 roku (był potem trzy razy w finale - 2003,2009,2010 - przegrywały odpowiednio z Francją i dwa razy z Włoszkami, które są zmorą, a w 2014 zagrają z nimi pierwszą rundę).
Jak to na rozgrywkach międzypaństwowych bywa są też kibice, którzy dopingują swoje drużyny. Oczywiście jest wtedy głośno, przekrzykiwanie się, ale w pełnej zgodzie. Teraz pewnie większość się zastanawia, jaki to ma związek z tematem? Otóż są też "kibice" Izraela. W cudzysłowie, bo do tego określenia daleka droga.

Wszystkim, którym przyszło i pewnie przyjdzie grać w tym kraju, w dodatku z gospodyniami wielkie chapeau bas. Najbardziej zapamiętamy dwa incydenty - rok 2008, wtedy Grupa Światowa i mecz z Rosją. Rok 2013 - I Grupa Euroafrykańska, grupa C.
Zacznijmy od tego dawniejszego wydarzenia. Pierwszy mecz na konto Shahar Peer. Tłum oszalał. Ale nie na długo. Następny pojedynek Sharapova - Tzipora Obziler. Cyrk na kółkach. Już tu zaczynają się gwizdy. Ale drugi dzień to apogeum. Tym razem mecz Chakvetadze - Obziler. 6:4 3:2 dla Rosji. I zaczyna się popis Anny! Szaleje, skacze, bije się po piersiach po każdym wygranym punkcie. To jeszcze bardziej rozjuszyło tłum, który nie wytrzymuje, nie daje się go opanować. Sędzia jest bezradna, żadne prośby nawet nie docierają do tych osób. Izreal przegrywa 1:4. Największą bohaterką zostaje Anna Chakvetadze. Doprowadza swój zespół do całkowitego zwycięstwa.

Pięć lat później kibice chyba się nie zmienili. Zachowanie było jeszcze gorsze, nasze zawodniczki zostały zwyzywane jako "katolickie suki", na kort poleciały nawet butelki. Nad zachowaniem nie będę się dalej rozwlekał, bo można to sobie wyobrazić. Ale najbardziej zaszokowało mnie to, jak wyglądało rozwiązanie sprawy przez polskie środowisko polityczne. (Warto dodać, że Tomasz Wiktorowski razem z podopiecznymi wysłali oficjalny list w sprawie kibiców do Międzynarodowej Federacji Tenisa). Radosław Sikorski zlecił sprawdzenie tych słów, ale uznał, że pochodzą one od jednego blogera i nie znajdują potwierdzenia. Ówczesny dyrektor Polskiego Związku Tenisowego, Wojciech Andrzejewski potwierdza słowa Agnieszki Radwańskiej, która wspomina również, że nie było tam ochrony i po prostu bała się grać przed tym szalonym tłumem. Moim zdaniem do pełni "szczęścia" i wreszcie uwierzenia w tę sytuację szefowi MSZ brakowało sytuacji z 30 kwietnia 1993, ćwierćfinału Magdaleny Malejewej z Monicą Seles i ataku nożem Guenthera Parche. Jest to koszmarne, ale niestety prawdziwe.

Jakby tego było mało wszystkie media potem dokładnie przeanalizowały późniejszą konferencję prasową naszego teamu trwającą 50 sekund. Nagłówki artykułów brzmiały: "Co ugryzło siostry Radwańskie?" (pewne ta słynna pszczoła z jednego z wywiadów...), "Bardzo dziwna konferencja". W tych tekstach redaktorzy piszą, że nie wiedzą, o co chodziło Polkom, spiskowali konflikt w kadrze. Cuda niewidy. I najlepszy tekst, który pozwolę sobie zacytować: "Pojawiła się teoria, że zachowanie Polek mogło być spowodowane okrzykami izraelskich kibiców...". Każdy laik w tym momencie zauważyłby, że jest coś nie tak, gdy z sieci znikają filmiki z tego meczu, a pojawiają się te zatytułowane: "The Israeli crowd loves Agnieszka Radwanska." Serio?

Jak widać, zachowanie izraelskich kibiców nie jest jednorazowe. Należy się tylko zastanawiać, jaka kara będzie odpowiednia. Zakaz wstępu na mecze? Specjalne strefy dla "kiboli"? A może degradacja do niższej grupy? Chociaż z takim poziomem tenisa (najwyżej jest Julia Glushko - 105. miejsce, Shahar Peer ok. 160 miejsca i to koniec zawodniczek w pierwszej 350.) w tym państwie niedługo nie będzie trzeba tego robić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz