niedziela, 27 października 2013

Podsumowanie sezonu WTA.

27 października 2013 zakończył się główny sezon rozgrywek na szczeblu WTA. Mistrzynią tego turnieju została Serena Williams, która po świetnym finale pokonała Chinkę Li Na. Dobiegła też końca trzyletnia "kadencja" Stambułu jako gospodarza tych zawodów. Hala Sinan Erden Dome mogła pomieścić około 15 000 widzów. Bardzo często było widać, że trybuny pękały w szwach, a kibice zasiadający na nich przeżywali pojedynki razem z tenisistkami. Prawdziwe święto tej dyscypliny. Boję się teraz, jak to będzie wyglądało przez kolejne pięć lat, kiedy najlepsze zawodniczki zawitają do Singapuru. Wykładane są na to ogromne pieniądze (w tym przypadku 75 mln dolarów). Budowane są specjalnie na tę okazję stadiony, które znając życie w większości będą świeciły pustkami. Jednak nie należy zbyt pochopnie krytykować, poczekajmy ten rok.

Podsumowując ten sezon, na początek chcę przedstawić w kilku kategoriach to, co w pewnym sensie najbardziej zapadło mi w pamięć. Czas więc na wyróżnienia.
1. Zawodniczka roku: Serena Williams
Tutaj chyba żadne słowa nie są potrzebne. Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy sezon Amerykanki. Wygrana w 11 turniejach (Brisbane, Miami, Charleston, Madryt, Rzym, French Open, Bastad, Toronto, US Open, Pekin, Stambuł). Zarobiła na korcie jako pierwsza w historii ponad 12 mln dolarów (druga na liście - 6 mln). Podczas US Open zainkasowała największą jednorazową nagrodę - 3,6 mln dolarów (dzięki wygranej w US Open Series). Bilans jej meczów wyniósł 78-4 (na mączce nie przegrała ani jednego spotkania). A w wywiadach podkreśla, że w następnym sezonie chce jeszcze poprawić swoją grę.
2. Debel roku: Su-Wei Hsieh/Shuai Peng
Według mnie to właśnie te zawodniczki zasłużyły na miano najlepszego debla sezonu. Zapisały na swoje konto zwycięstwa w Rzymie (pokonały Errani i Vinci), Cincinnati, Guangzhou, Wimbledon i Mistrzostwa WTA.
3. Mecz roku: Serena Williams vs. Victoria Azarenka, finał Cincinnati
Niesamowity dwuipółgodzinny zapisany na korzyść Białorusinki z genialną końcówką trzeciego seta. Pełen świetnych wymian z głębi kortu, jak i przy siatce, obron break pointów. Wszystko zwieńczył tie-break. Tutaj nie ma co opisywać, to po prostu trzeba zobaczyć.
4. Objawienie roku: Simona Halep
Rumunka ten sezon miała znakomity. 22-letnia zawodniczka wygrała pięć imprez (Norymberga, Hertogenbosch, Budapeszt, New Haven, Moskwa) i jako jedyna odniosła triumf na wszystkich nawierzchniach. Dzięki temu jest obecnie na 14 miejscu w rankingu. Jedyne co jej brakuje to nieco lepszych osiągnięć w turniejach wielkoszlemowych, co z całą pewnością jest jeszcze przed nią. Jej styl gry zupełnie odbiega od innych tenisistek niskiego wzrostu, co, jak widać, owocuje. Opisując siebie mówi, że jej ulubionym uderzeniem jest serwis, oprócz tenisa pasjonuje się piłką ręczną, uwielbia jeść makaron, pić sok pomarańczowy, spędzać czas w Paryżu i grać na Roland Garros. Jej tenisowymi idolami są Justine Henin i Roger Federer.
5. Odkrycie roku: Eugenie Bouchard
Młoda Kanadyjka, która od początku sezonu awansowała o ponad sto miejsc w rankingu. Awansowała w tym roku m.in. do ćwierćfinału w Charleston, półfinału w Strasbourgu, czy finału w Osace. Potrafiła ugrać też jednego seta samej Serenie Williams. Uczęszczała do akademii Nicka Saviano, a obecnie trenuje pod okiem Francuzki Nathalie Tauziat, finalistki Wimbledonu z 1998. Bez dwóch zdań, na tę zawodniczkę w niedalekiej przyszłości trzeba bardzo uważać.
6. Niespodzianka roku: zakończenie kariery przez Marion Bartoli
Francuzka od zawsze wyróżniała się z tłumu tenisistek, nie trudno było zapamiętać tę postać. W 2007 roku grała w finale Wimbledonu, swoje marzenie zrealizowała 6 lat później pokonując w decydującym meczu Sabine Lisicki. Wiadomość o zakończeniu kariery była wielkim szokiem. Nastąpiło to 14 sierpnia, po przegranym meczu drugiej rundy w Cincinnati z Simoną Halep. Bartoli nie kazała jednak "wykreślić" siebie z rankingu, jej nazwisko dalej figuruje. Pytanie tylko, czy na długo.

W tym roku do kalendarza weszły też już na dobre zawody cyklu WTA 125k (z pulą nagród 125 tys.). Premierowe edycje zostały rozegrane w ubiegłym sezonie. Do tego typu imprez podchodzę sceptycznie. Z jednej strony jest to pewnego rodzaju pomost łączący challengery, futuresy i turnieje WTA. Z drugiej storny chodzi tu oczywiście o pieniądze, ponieważ 90% tych imprez to azjatyckie mało znane miasta (odsyłam was do artykułu "Nietykalna" o S. Allaster).

Po pięciu latach posuchy wreszcie do Polski zawitały zawody z cyklu WTA. Mogą się tym pochwalić Katowice. Pierwszą edycję wygrała Roberta Vinci pokonując Petrę Kvtiovą. Jeśli Włoszka wróci do nas za rok, to nie będzie jej łatwo obronić tytuł, ponieważ nawierzchnia zostanie zmieniona na twardą. Według mnie jedno jest pewne - zarówno Spodek, jak i kibice w nim zasiadający spiszą się na medal, bo niewątpliwie organizacja może być godna podziwu i powinniśmy być z tego dumni.

Jak co roku bywa, są też zawodniczki, które kończą swoje występy. Jak już pisałem, najgłośniejszym rozstaniem z tenisem było te Marion Bartoli. Oprócz niej z losem pogodziły się Severine Beltrame, która w wieku 33 lat rozegrała swój ostatni mecz w kwalifikacjach French Open; Anna Chakvetadze, którą bardzo często nękały kontuzje, próbowała jeszcze powracać, ale bez żadnych sukcesów i 11 września ostatecznie ogłosiła swoją decyzję; Jill Craybas (39 lat), dla której ostatnim turniejem było US Open; Anne Keothavong, która swój pożegnalny mecz rozegrała w 1r. Wimbledonu; Rebecca Marino, mająca tylko 22 lata; Katalin Marosi (32 lata); Zuzana Ondraskova (33 lata); Ahsha Rolle (28 lat); Anastasija Sevastova (23 lata) i Anges Szavay (24 lata). Kibice tenisa wciąż czekają na powrót Tatiany Golovin, która musiała zawiesić karierę z powodu kontuzji pleców. Wiadomo już, że na początku przyszłego roku powróci Vera Zvonareva, która otrzymała dziką kartę od organizatorów turnieju w Shenzhen. Oczywiście wszyscy pamiętają też powrót do debla Martiny Hingis.

Poza seniorami o prestiż w tym sezonie walczyli też juniorzy i niepełnosprawni. U młodych pojawiły się kolejne gwiazdy, które być może odniosą później sukcesy na arenie międzynarodowej. Mowa tu o Belindzie Bencic i Ani Konjuh. Ta pierwsza jest też liderką w rankingu. Jeśli chodzi o gry na wózkach, to wśród pań nie ma następczyni Esther Vergeer, ale Holandia jako kraj panuje cały czas, dzięki chociażby Aniek van Koot.

Sezon 2013 można też podsumować w liczbach:

  • 25 krajów odnosiło zwycięstwa turniejowe
  • 14 gemów straciła S. Williams wygrywając turniej w Rzymie
  • 43 - z tylu gemów składały się najdłuższe mecze (oba w 1r. AO - Muguruza d. Rybarikova 4:6 6:1 14:12; Cornet d. Erakovic 7:5 6:7 10:8
  • 34 spotkania z rzędu wygrała Serena (od Miami do 4r. Wimbledonu)
  • 8 pań wygrało swoje pierwsze imprezy w karierze (Erakovic - Memphis; Halep - Norymberga; Meusburger - Bad Gastein; Niculescu - Florianopolis; Ka. Pliskova - Kuala Lumpur; Svitolina - Baku; Vesnina - Hobart; Zhang - Guangzhou)
  • 18 pojedynków zakończyła się rezultatem 6:0 6:0
  • 127 - najniższy ranking, z jakim tenisistka wygrała turniej (Ka. Pliskova - Kuala Lumpur)
  • 3 - tyle meczboli broniła M. Niculescu w 1r. z Anabel Mediną Garrigues we Florianopolis. Później cały turniej wygrała.


Grzechem by było nie wspomnieć o naszym rodzimym tenisie. Cały sezon Agnieszki Radwańskiej można uznać za dobry.Wygrana w Auckland, Sydney i Seulu, półfinały w Doha, Miami, czy Wimbledonie to tylko niektóre z tych występów. Niepokoi mnie jednak jej forma podczas Mistrzostw. Trzy grupowe, gładko przegrane pojedynki brutalnie ukazały brak formy Polki. Widać było, że ciężko jej się gra, a mecz z Kerber oddała prawie bez żadnej walki. Nie rozumiem też czemu większość broni ją dlatego, ze  jest zmęczona. Przecież cała ósemka gra resztkami sił, a mimo to pokazuje się ze świetnej strony. Na pewno trzeba przed następnym sezonem wyciągnąć wnioski. Do Agnieszki w Stambule pasowała tylko jedna rzecz - żałobny kolor sukienki. Urszula natomiast kompletnie zawaliła ostatnią część sezonu, jednak jak wiemy, musiała niedawno przejść operację barku. Powinniśmy być bardzo zadowoleni z postawy Katarzyny Piter. Poznanianka w Luksemburgu odniosła największy triumf - awansowała do ćwierćfinału.

W kalendarzu na rok 2014 mamy też kilka zmian. Z cyklu wyrzucono turnieje w Memphis, Palermo i Carlsbad - tym samym skrócono sezon amerykański, a wydłużono azjatycki. Po US Open zaplanowano Hong Kong, turniej w Tokio zmniejszono rangą na Premier i będzie rozgrywany tydzień wcześniej, a w jego miejsce pojawi się Wuhan Tennis Open -rangi Premier 5. Do cyklu powróci też turniej w Stambule (tydzień przez Stanford). Pula nagród wszystkich imprez rangi International wzrośnie do 250 tys. dolarów, a w większości rangi Premier zostanie wyrównana do 710 tys. dolarów (oprócz Brisbane i Dubaju). Na koniec sezonu zagra też po raz pierwszy 8 najlepszych debli.

Dla zdecydowanej większości tenisistek zaczynają się zasłużone wakacje. Jednak przed nami dwie ważne imprezy w tygodniu. Jedną z nich jest finał Fed Cup, gdzie Włoszki grające w składzie Errani, Vinci, Pennetta, Knapp zmierzą się u siebie, w Cagliari, na kortach ziemnych z Rosjankami. Co ciekawe, ich kapitan wystawił trzeci lub czwarty skład złożony z Alexandry Panovej, Alisy Kleybanovej, Iriny Kromachevej i Margarity Gasparyan. Jest to spowodowane drugim turniejem, w Sofii, gdzie zagrają najlepiej spisujące się panie w imprezach rangi International. Oprócz Rosjanek - Kirilenko, Vesniny, Pavlyuchenkovej, zobaczymy tam Halep, Ivanovic, Stosur, Cornet i Pironkovą.
Dobrnęliśmy wreszcie do wyczekiwanej przerwy. Potrwa ona ok. 8 tygodni, ale tenisistki poleniuchują pewnie około trzech. Potem niczym jojo wróci okres przygotowawczy do sezonu, czyli czas bardzo ciężkiej, wytężonej, fizycznej pracy, wylewanie hektolitrów potów. To wszystko po to, aby jak najlepiej wejść w sezon 2014, który rozpocznie się w Brisbane...30 grudnia 2013 roku.

Facebook - Felietony tenisowe

6 komentarzy:

  1. Uważam, że Bouchard nie jest największym z odkryć roku.
    Ja bym raczej napisał, że jest to Duval, wystarczy popatrzeć na jej fenomenalny mecz ze Stosur.
    Zdania są chociaż i punkty widzenia podzielone.
    Uważasz, że za np. 2 lata, mogą nas czekać jeszcze większe niespodzianki?
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mówić o Duval jako o odkryciu roku, ponieważ poza tym meczem ze Stosur w tym sezonie nic więcej nie osiągnęła, nie było o niej słychać na szczeblu WTA. Co innego Kanadyjka, która jest tylko rok starsza od Amerykanki, a już jest na 32 miejscu w rankingu i ma na koncie kilka bardzo dobrych występów, które opisałem w poście.
      Trudno mówić, co będzie za dwa lata, bo ta dyscyplina sportu rozwija się dynamicznie i nie wiadomo co będzie nawet za pół roku, ale niespodzianki zdarzą się z całą pewnością, pytanie właśnie, jakiego kalibru.

      Usuń
  2. Odnosząc się do pytania zadanego powyżej - jeśliby zrobić modyfikację damskiego odkrycia roku na męski, to kto by się w nim znalazł?
    Pozdrawiam,
    H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj nie chcę zdradzać mojego typu przed podsumowaniem sezonu ATP, który zakończy się 11 listopada, więc zapraszam na ten post i tam na pewno odkryję karty w tej, jak i innych kategoriach.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Na zawodniczkę roku mogła również zasłużyć Azarenka,
    która na pewno nie osiągnęła tak dobrych wyników jak Amerykanka,
    ale z uwagi na jej świetną formę i równie godne podziwu rozegranie większości meczy,
    też można ją tu wpisać.
    Może też się tak stać, że w przyszłym sezonie to Białorusinkę będą nazywać zawodniczką roku.
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak może się stać, zwłaszcza, że wiemy, jak nieobliczalny jest tenis kobiecy, a Białorusinka jako jedyna w tym sezonie potrafiła grać z Sereną jak równą z równą.

      Usuń