niedziela, 2 lutego 2014

Australia od kuchni.

Podczas gdy na europejskich wielkich szlemach królowała opisywana w poprzednim poście Suzanne Lenglen, turnieje tej rangi rozgrywane były na dwóch innych kontynentach. O ile obsada w USA była jeszcze jako taka, to w Australii była ona, jak na tamte czasy, bardzo marna, królowali gospodarze, jak Daphne Akhurst i Anthony Wilding. Trudno było się temu dziwić, jeśli podróż statkiem trwała w te rejony z naszego kontynentu ponad 40 dni, a bracia Wright wynaleźli coś takiego jak maszyna latająca w 1903, dwa lata przed pierwszą edycją Mistrzostw Australazji. Właśnie tak przez pierwsze 22 lata nazwany został ten turniej, potem zmieniony na Mistrzostwa Australii, aby niejako na cześć utworzenia Ery Open, od 1969 rozgrywać tę imprezę jako Australian Open. Co do premierowej odsłony tych zawodów, w męskim finale wystąpili Rodney Heath i Arthur Curtis, a frekwencja wyniosła 5 tys. osób. Mimo że ten wielki szlem jako jedyny zaczął pisać tradycje już w XX wieku, to jego historia jest równia bogata (jeśli nie bogatsza i jak się potem okaże - dramatyczniejsza) jak tych pozostałych turniejów. Czas to sprawdzić.

Po pierwsze, bardzo często zmieniały się miejsca, gdzie te zawody rozgrywano. Oprócz Melbourne, które organizuje ten szlem już nieprzerwanie od 1972 roku, grano też w Sydney, Adelajdzie, Brisbane, Perth, a także w dwóch nowozelandzkich miejscowościach - Christchurch w 1906 (wygrał wtedy urodzony tam A. Wilding) i Hastings w 1912. Trzy ostatnie mieściny w szczególności nie cieszyły się popularnością, ale z frekwencją nigdy nie było za ciekawie. Łagodnie mówiąc widzów brakowało, a było to spowodowane rozgrywaniem odrębnych turniejów, wówczas z większą tradycją, jak np. Mistrzostwa Wiktorii. Niemałego zawrotu głowy możemy też dostać patrząc na zmiany terminów tych rozgrywek. Był styczeń, ale też marzec i nawet sierpień. W latach 1924-1977 powrócono do grania w pierwszym miesiącu roku. Ale podczas sezonu '77 odbyły się dwie edycje, bo zawody postanowiono "cofnąć" na grudzień. Ta zmiana trwała do 1987, kiedy wrócono na styczeń. Dlatego rok 1986 to rok bez Australian Open.

Sezon, kiedy ostatecznie wrócono do pierwotnego rozgrywania wielkiego szlema był też ostatnim, w którym grano na nawierzchni trawiastej na słynnym Kooyongu. Ostatnim meczem tam był finał między Stefanem Edbergiem a Patem Cashem. (Dzisiaj rozgrywa się tam słynną pokazówkę) Australian Open przeniesiono wtedy do Melbourne Park, który wcześniej był znany jako Flinders Park. Pierwszą edycję tam wygrał obecny ekspert Eurosportu, Mats Wilander, "przy okazji" zapisując się do historii. Jest to jedyny zawodnik triumfujący tu na obu nawierzchniach. Co do pokrycia kortu, było ono bardzo wolne (typ Rebound Ace). Zmiany dokonano jednak dopiero w 2008, na Plexicushion, co za tym idzie pojawił się też nowy kolor, niebieski, zamiast zielonego, gdzie słabo było widać nadlatujące piłki. W trakcie rozgrywania Australian Open w pamięci kibiców zapisało się wiele ciekawych momentów. Pora je też przedstawić.

O tym, jaki temperament na korcie miał John McEnroe to chyba wszyscy wiedzą. Miarka przebrała się w meczu z Mikaelem Pernforsem w 1990. Amerykanin uderzył piłką w plecy swojego przeciwnika, nakrzyczał na matkę z płaczącym dzieckiem, straszył sędzinę liniową. Za te wybryki został (wreszcie) zdyskwalifikowany i tego pojedynku nie dokończył. Dwa lata później w finale zmierzyli się Jim Courier i Stefan Edberg. Trener zawodnika zza oceanu powiedział, że gdy jego podopieczny wygra, wskoczą do rzeki Yarry (którą swoją czystością nie powala, krótko mówiąc). Courier wygrał, słowa dotrzymano, kąpiel zaliczona. Woda w roli głównej była też w 1995. Podczas meczu Andre Agassiego i Aarona Kricksteina, przy prowadzeniu bardziej utytułowanego z nich 6:4 6:4 3:0 zaczęło padać. I to nie byle jak. Nie pomógł nawet zasuwany dach, deszcz zalał korty, które zamieniły się w basen (MŚ w pływaniu dopiero w 2007...). Nie zraziło to jednak organizatorów, uporali się z tym poważnym problemem i dzień późniejpo australijskiej powodzi nie było już śladu. Co do meczu, Krickstein skreczował i nie wyszedł już, by dokończyć spotkanie.

Kolejne wydarzenia to już XXI wiek. W 2003 mamy do czynienia ze świetnym widowiskiem w wykonaniu Andy'ego Roddicka i Younesa El Aynaoui. W finale pań spotkały się siostry Williams, a ze względu na wysoką temperaturę (43 stopnie) nad areną zasunięto dach. Problemy zdrowotne młodszej z sióstr trzy lata później sprawiły, że podczas AO 2007 sklasyfikowana była na 81. pozycji. Po drodze pokonała m.in. Petrovą (6.), Jankovic (7.), a w decydującym meczu nie dała żadnych szans dwójce, Marii Sharapovej (6:1 6:2). Po tym występie awansowała na 14. miejsce. Ta impreza jest obfita w niesamowite spotkania. W 2008 Lleyton Hewitt i Marcos Bagdathis skończyli pojedynek o... 4.34 rano czasu miejscowego! Trzy lata później horror rozegrały Francesca Schiavone i Svetlana Kuznetsova, który trwał 4h 44 minuty, w 3. partii Włoszka wygrała 16:14, mecz stał się najdłuższym w całej historii Wielkiego Szlema. No i ten finał 2012 między Djokovicem a Nadalem...

Najstarszym triumfatorem w singlu jest Ken Rosewall, który miał w dniu triumfu 38 lat i 3 miesiące. Najmłodszą jest Martina Hingis, która gdy w 1997 pokonywała Mary Pierce miała 16 lat i 3 miesiące. 
Kolejnym problemem, który trapi organizatorów są upały, ale o tym jakiś czas temu pisałem. Są też wnioski, nawet od najlepszych graczy, aby zmienić termin rozgrywek na luty. Spowodowane jest to tym, że trudno im dostosować się do odpowiedniego rytmu gry po przerwie między sezonami. A i chłodniej by było... Wiszą też groźby (ciekawie ile w tym prawdy) nad zmianą lokalizacji turnieju. Chęć przejęcia złożyło Sydney (Glebe Island), a miałoby to nastąpić po 2016, czyli wygaśnięciu licencji dla Melbourne. Jeszcze głośniej jest w tej sprawie po wygraniu singla pań przez Chinkę Li Na. Jak wiemy, jest to Szlem Azji i Pacyfiku i można było słyszeć pogłoski, aby przenieść go do Azji. Co ciekawe, na jesieni ubiegłego roku właśnie po tym kontynencie odbyła się "wycieczka" trofeów, jakie można zdobyć za wygranie singla. Patrząc na to, ile oni mają pieniędzy, to problemem to nie jest, ale chodzi tu przede wszystkim o tradycje i kibiców australijskich, którzy są niezastąpieni, a wiemy, jak to jest z tą kwestią w Państwie Środka. Aż chciałoby się zaśpiewać niczym Grzegorz Turnau "Nie przenoście nam Australian Open do Chin!"


Trofea za zdobycie mistrzostwa, po lewej pań (Daphne Akhurst Memorial Cup), po prawej panów (Norman Brookes Challenge Cup)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz