wtorek, 27 sierpnia 2013

Małe jest wielkie.

W czołowej setce rankingu najwyższą tenisistką jest mierząca 188 cm Rosjanka Maria Sharapova. Dla porównania Amerykanka Lauren Davis to zawodniczka niższa od niej o 31 cm i w tym gronie ma tytuł najniższej. I właśnie o tenisistkach niskich wzrostem, ale jak się potem okaże wielkich duchem dzisiaj będzie poświęcony ten felieton.

Jeśli myślimy o niewysokich osobach, to od razu na myśl przychodzą Azjatki. I rzeczywiście tak jest, mamy m.in. Ayumi Moritę, Misaki Doi, czy niezniszczalną Kimiko Date-Krumm. Jednak o wiele większym fenomenem są zawodniczki pochodzące z Europy Południowej, a przede wszystkim z Włoch i Hiszpanii.

Liderką pośród nich jest bez wątpienia Sara Errani (164 cm), która w ubiegłym roku osiągnęła finał French Open i półfinał US Open, a w całej karierze wygrała 7 turniejów (6 na ziemi i 1 na "hardzie"). Znakomicie uzupełnia się z Robertą Vinci, z którą utworzyła obecnie najlepszy debel świata, mający na koncie 6 triumfów w różnych imprezach. Poza tym starsza z nich (163 cm) odniosła zwycięstwo w dziewięciu zawodach (6 x "cegła", 2x twarda, 1x trawiasta nawierzchnia). Kolejną z "wielkich" jest Francesca Schiavone (166 cm). Jej łupem padł przede wszystkim wielkoszlemowy French Open w 2010 roku, a także 5 innych turniejów (4 na czerwonej mączce i 1 na hardzie). Hiszpanki też nie pozostają w tyle. Tutaj mamy Lourdes Domingues Lino (163 cm) - dwukrotną triumfatorkę imprez (na ziemi), a także juniorskiego Rolanda Garrosa. Kolejną świetnie spisującą się osobą jest Carla Suarez Navarro, która nie ma na koncie triumfu w całych zawodach, ale aż pięć razy było o krok od tego wyczynu.
W tym sezonie swoje "drugie życie" zyskała też Rumunka Simona Halep. Już wygrała cztery turnieje (więcej zdobyła tylko Serena Williams), niedawno na twardym korcie w finale w New Haven nie dając żadnych szans Petrze Kvitovej (a właściwie Czeszka nie dała sobie szans).

Z racji tego, że właśnie nawierzchnia ceglana jest tą najwolniejszą, to właśnie na niej największe sukcesy odnoszą te zawodniczki, które opierają swoją grę przede wszystkim na technice i umiejętnym prowadzeniu wymian, zróżnicowanych uderzeniach, a nie na sile i przebijaniu cały czas z końcowej linii. Chociaż tutaj lekkim wyjątkiem jest Słowaczka Dominika Cibulkova (161 cm), która ma zupełnie inny styl gry, co spowodowało wygranie trzech imprez, wszystkich na kortach twardych. Jednak wracając do poprzedniego wątku, to warto podkreślić, że właśnie Włochy i Hiszpania są najpopularniejszymi krajami, w których znajdziemy czerwoną mączkę. Tutaj też jest "wylęgarnia" talentów, takich jak Nadal, Ferrer, Robredo, Garrigues, Sanchez Vicario, Martinez, i można tak wymieniać dalej.

Jednak żeby nie było tak idealnie trzeba dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Coraz częściej widać, że te zawodniczki nie radzą sobie w pojedynkach z dobrze dysponowanymi zawodniczkami z czołówki, szczególnie z tymi, które prezentują tenis siłowy. Gołym okiem można dostrzec, że są one w pewien sposób "przygniatane" i spychane do defensywy. Właśnie podczas takich spotkań widać, że gra techniczna nie daje planowanych rezultatów, w szczególności na szybszych nawierzchniach. Ja osobiście nie jestem też entuzjastą takiego stylu. Nie przemawia to za mną, nie lubię patrzeć na niekończące się wymiany, które polegają na ciągłym, lekkim przebijaniu piłki, niczym balonika, który nie chce pęknąć. W moim odczuciu jest to gra na przetrwanie i tylko zamęczenie przeciwniczki, która najczęściej z tego powodu popełnia błędu, a nie dlatego, że posłane zostało w jej kierunku jakieś genialne uderzenie.

Chociaż  patrząc na to z drugiej strony (i bardziej obiektywnie) to właśnie te tenisistki wprowadzają jakiś nowy obraz i dają nam małą namiastkę tego, jak gra mogła wyglądać dawniej. Wiemy jednak, że wszystko ewoluuje, postęp widoczny jest także w tym sporcie i czasami można zagubić się pośród siłowej gry, którą prezentuje znaczna większość w kobiecym tourze. Te "wybrane" jednak dają radę i odnajdują się, za co, bez względu na sympatie, trzeba im pogratulować. I niech nikt mi nie mówi, że nieprawdą jest stwierdzenie "małe jest wielkie".

2 komentarze:

  1. Mała, ale pod względem wiekowym, a nie jeśli chodzi o wzrost jest Amerykanka Duval.
    Po jej imponującym meczu ze Stosur, sądzisz, że może namieszać w tegorocznym US Open? Czy być może już nie pokaże takiej formy co nie jest wątpliwe?
    Odważni obstawiają, że jeżeli 17-latka spotka się z Williams bądź z Azarenką, może przysporzyć im kłopotów. Są to Twoim zdaniem jedynie spekulacje bez pokrycia?
    Szymon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od tego, co siedzi w głowie tej młodej Amerykanki. Patrząc na drabinkę w okolicach Duval to ma wielkie szanse, aby właśnie teraz pokazać na co ją stać. Miejmy nadzieję, że to nie był tylko taki jeden pojedynek, co często możemy zobaczyć patrząc na innych zawodników z niższym rankingiem.
      Właśnie tej obecnej nagonki na Victorię boję się, bo to może tylko i wyłącznie zaszkodzić tej dziewczynie. A w to, że może sprawić kłopoty dwóm liderkom rankingu nie bardzo wierzę, chyba jest na to jeszcze za wcześnie.
      Właśnie, za wcześnie. Oby nie było tak, że ta 17-latka "wypali się" w młodym wieku i zniknie gdzieś w challengerach. A nie raz z innymi zawodnikami tak było.

      Usuń