poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Prawdziwa katastrofa

Po opublikowanym dzisiaj nowym rankingu tenisistki amerykańskie nie mają dużych powodów do zmartwień. Liderką niezmienne pozostaje Serena Williams, a oprócz niej w pierwszej pięćdziesiątce są Sloane Stephens (17.), Jamie Hampton (26.), Venus Williams (37.), Varvara Lepchenko (40.) i Madison Keys (41.)
Za to wśród panów nastąpiła istna katastrofa. Po raz pierwszy od 40 lat, czyli od zawsze (wtedy wprowadzono ranking) w czołowej dwudzieste nie ma żadnego Amerykanina. A i na pozostałych miejscach nie dzieje się najlepiej. Najwyżej sklasyfikowanym reprezentantem tego kraju jest John Isner (22. pozycja), potem Sam Querrey - 28.; Jack Sock - 87.; Michael Russell - 93. i James Blake - 97. I to na tyle, jeśli chodzi o pierwszą setkę.

Nie jest to do pomyślenia, zwłaszcza pamiętając takich zawodników jak Jimmy Connors, John McEnroe, Jim Courier, Pete Sampras, Andre Agassi czy Andy Roddick. To właśnie ta szóstka zapracowała, że Stany Zjednoczone liderowały przez 896 tygodni. Jednak ten problem nasilał się już kilka lat, bo ostatni raz reprezentanta tego kraju zobaczyliśmy na szczycie klasyfikacji 1 lutego ... 2004 roku. Co jeszcze bardziej zatrważające, w pierwszej setce jest 5 reprezentantów USA, a średnia ich wieku wynosi ponad 28 lat. A godnych następców nie widać. Jakieś postępy może robić 20-letni Jack Sock, coraz gorzej spisuje się nie tak dawno dobrze zapowiadający się Ryan Harrison, Rhyne Williams częściej występuje w niższej rangi challengerach, podobnie jak Bradley Klahn, a kiedyś szalejący podczas US Open i na początku 2012 roku zajmujący 38. miejsce Donald Young nie wygrywa pierwszych rund lub żegna się w kwalifikacjach. Teraz czas na szukanie przyczyn, dlaczego tak źle dzieje się z męskim tenisem w tym kraju

Myślę, że tutaj warto pochylić się trochę nad amerykańską federacją - United States Tennis Association. USTA to organizacja non-profit, czyli nie nastawiająca się na zysk. Jest ona głównym organizatorem przede wszystkim US Open, który co roku przynosi jej dochód ponad 100 milionów dolarów, ale też ma za zadanie rozwijać ogółem pojęcie tenisa w całym państwie. Jednak coraz częściej można zauważyć, że pieniądze przeznaczane są na premie dla władz i powiększanie puli nagród na turnieju wielkoszlemowym (już w tym roku triumfatorzy singla otrzymają gigantyczne 2,6 mln dolarów, a podnoszenie wypłat ma trwać jeszcze kilka lat, do osiągnięcia 50 milionów do podziału w całej imprezie) niż na ogólnokrajowy rozwój. Nie zapominajmy, że ta sama federacja zajmuje się organizacją mniejszych turniejów, ale też tych juniorskich. Niestety one nie obfitują w podwyżki, bo przecież po co pomagać finansowo innym, skoro ważniejsze są te jedyne zawody. Ale przecież trzeba się jakoś do nich zakwalifikować! Jednak nie przemawia to za dyrektorem Jonem Vegosenem.

Oczywiście wiem, że w Stanach Zjednoczonych praktycznie w każdym większej mieścinie można spotkać ośrodek tenisowy, w którym szkoli się młodych i z całą pewnością obiecujących zawodników. Tylko chyba skończyło się na szumnych zapowiedziach wielkiego "boom" i wysypu geniuszu wśród juniorów. Tylko co z tego, gdy właśnie oni przepadają jak kamień w wodę po zakończeniu kariery młodzieżowej lub jak można dostrzec obecnie, grają w challengerach albo jeszcze niższych rangą futuresach. Chyba każdy dostrzegłby w tym jakiś problem, ponieważ co z tego, że ma się multum tenisistów, ale żadnego wybitnego. I tu ponownie powraca jak bumerang kwestia pieniędzy. Czyli historia zatacza koło. Może to wreszcie otworzy oczy tym zapatrzonym w siebie (i swoje premie) przedstawicielom USTA. Bo co z tego, że do zarobienia w US Open jest coraz więcej, skoro gospodarzy w turnieju głównym jest coraz mniej, a dzikie karty są najzwyczajniej w świecie marnowane.

***
Klasyfikacja US Open Series:
Panie:
1. Agnieszka Radwańska - 105 pkt.
2. Serena Williams - 100 pkt.
3. Dominika Cibulkova - 95 pkt.
    Sorana Cirstea - 95 pkt.

Panowie:
1. John Isner - 115 pkt.
2. Rafael Nadal - 100 pkt.
3. Juan Martin del Potro - 85 pkt.

4 komentarze:

  1. Przeczytałbym chętnie felieton na temat jakiejś kobiecej, niegrającej już legendzie tenisa na miarę Martiny Navratilovej.
    To jedynie moje spostrzeżenie, które za Twoją chęcią możesz wziąć pod uwagę :)
    Pozdrawiam,
    Robert

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wezmę to pod uwagę i w następnym tygodniu postaram się spełnić tę prośbę :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Co uważasz na temat zakończonej kariery Marion Bartoli?
    Wszyscy chyba jesteśmy zgodni w aspekcie mówiącym o tym, że jest to wspaniale grająca zawodniczka,
    a dla tenisa jest to wielka strata.
    Z jakim zawodnikiem chciałbyś zobaczyć jej mecz na zakończenie kariery?
    Gieorgij

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było to z całą pewnością wielkie zaskoczenie i jak wspomniałeś, wielka strata, bo była to barwna postać w kobiecym tenisie.
      Moim zdaniem akurat ta zawodniczka wie co robi i ten koniec kariery był już przemyślany, a wiadomo, że kłopotów ze zdrowiem nie da się oszukać.
      A jeśli chodzi o mecz na pożegnanie, to chciałbym zobaczyć jej pojedynek z Amelie Mauresmo.

      Usuń