czwartek, 8 sierpnia 2013

Wirtuoz

Dokładnie 32 lata temu w Bottmingen przyszedł na świat jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy tenisista wszech czasów - Roger Federer.
W młodości nie było dokładnie wiadomo, w jaki sport najbardziej zaangażuje się Szwajcar. Interesował się tenisem, piłką nożną, a nawet lekkoatletyką. Dopiero w wieku 12 lat postanowił skupić się wyłącznie na tym jednym - i jak widać, był to bardzo dobry wybór. Już jako junior Federer pokazywał, że będzie się liczył. Wygrał między innymi Wimbledon, czy Orange Bowl - jeden z najbardziej prestiżowych turniejów młodzieżowych (wygrywali go np. Ivan Lendl, John McEnroe, Elena Dementieva, czy Caroline Wozniacki).

W zawodowych rozgrywkach Roger pojawił się w 1998 roku. Jego pierwszym występem było szwajcarskie Gstaad, gdzie w pierwszej rundzie uległ reprezentantowi Argentyny Lucasowi Arnoldowi Ker. Pierwszy turniej rangi ATP padł łupem Szwajcara dopiero 3 lata później, kiedy wygrał w Marsylii. Jednak najbardziej zasłynął w tym roku z pokonania Pete'a Samprasa w 4 rundzie Wimbledonu. Wtedy tak naprawdę świat zrozumiał, że może mieć do czynienia z jednym z lepszych graczy na świecie. Federer powrócił na dobre do Londynu po dwóch latach (w poprzednim odpadł na samym początku) i wygrał tam swój pierwszy Wielki Szlem. Właściwie rozpoczął serię pięciu zwycięstw z rzędu. Potem wygrał jeszcze dwa razy. Z całą pewnością Roger jest królem londyńskiej trawy, on tu czuje się najlepiej. Również udany był dla niego nowojorski US Open. Tu triumfował w latach 2004-2008. W Australii wygrywał 4 razy (2004,06,07,10), a w Paryżu w 2009, kiedy w finale nie dał żadnych szans sensacyjnemu pogromcy Rafaela Nadala - Robinowi Soderlingowi. Oprócz 17 tytułów wielkoszlemowych na koncie Federera jest też 6 turniejów kończących sezon, 21 rangi Masters 1000, 12 - ATP 500 i 21 - ATP 250, co razem daje mu oszałamiającą liczbę 77 pucharów w kolekcji. Oprócz tego złoto podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekini w deblu i srebro w Londynie w singlu.

Szwajcar napisał też historię patrząc na czas, w którym był na fotelu lidera. Jako jedyny był na szczycie przez ponad 300 tygodni (302.), a z rzędu przez aż 237! (od 02.02.2004 do 11.08.2008). W życiu prywatnym bardzo ciężko jest znaleźć jakąkolwiek skazę. Jest przykładnym mężem (Mirki Vavriniec - byłej tenisistki) i ojcem (dwóch córek-bliźniaczek - Myla i Charlene). W 2003 założył również fundację charytatywną pomagającą dzieciom z biednych krajów i promującą wśród nich sport. Bierze udział w pokazowych meczach, w których zbierane są pieniądze potrzebującym oraz sam takie imprezy organizuje. Nie tak dawno wydał też autobiografię. Mimo tego, ostatnimi czasy znawcy i "znawcy" nie są zbyt przekonani (więcej jest tych drugich), co do wyników osiąganych przez Federera i wróżą mu rychłe zakończenie kariery. A o co w tym tak naprawdę chodzi?

Jeszcze w 2012 roku nic na to nie wskazywało - wygrał Wimbledon, znów był liderem rankingu. Wszystko zaczęło się niemal dokładnie rok później, po sensacyjnej przegranej na londyńskiej trawie w drugiej rundzie z zawodnikiem z drugiej setki, Ukraińcem Sergiy Stakhovskym. Potem przyszły poniekąd niespodziewane starty - w Hamburgu, gdzie w półfinale odpadł z Argentyńczkiem Federico Delbonisem i Gstaad - tam w pierwszym swoim meczu nie sprostał Danielowi Brandsowi. W tym momencie wszyscy "fani" Rogera mówili, że to jego koniec. Ale tak na chłodno patrząc, jest kilka czynników powodujących takie, a nie inne występy. Z całą pewnością najważniejszą kwestią jest zmiana rakiety, co na tym etapie jest szaleńczym posunięciem, w szczególności, że teraz główka nowego sprzętu jest większa aż o osiem cali. Nie należy zapominać też o pojawiającym się bólu pleców, który był tak poważny, że Federer musiał brać środki przeciwbólowe i wycofał się z turnieju Rogers Cup w Montrealu. Oczywiście w tym momencie znajdą się i tacy, którzy twierdzą, że była to zwykła manipulacja i przykrywka prawdziwego według nich problemu - czyli braku formy Szwajcara.

Oczywiście w każdej dziedzinie są osoby, które mają często niezrozumiałe, niczym niepoparte dowody, które według nich muszą być właściwe. Jednak akurat tutaj nie zapominajmy, że ten człowiek ma już na karku ponad 30 lat i ma chwile słabości, zresztą jak każdy. Niestety po takich osobach (mistrzach) oczekuje się najwięcej, zdobywania kolejnych tytułów, zmiatania rywali z kortu, bez względu na wiek, czy stan zdrowia. Pamiętajmy też o tym, że to właśnie Szwajcar jest liderem w większości najważniejszych statystyk. Chociaż on sam podkreśla, że nie gra dla miejsc w rankingu i pieniędzy. On to już wszystko zdobył i chce po prostu czerpać radość z gry, którą niewątpliwie ma. I pozwólmy mu na to, bo taki wirtuoz tenisa jak Roger Federer sam wie najlepiej, kiedy skończyć w splendorze, a nie hańbie. I chwała mu za to.

5 komentarzy:

  1. Roger Federer to chodząca legenda tenisa.
    Niczego więcej nie trzeba tu dodawać.
    Ale czy Twoim zdaniem, Szwajcar ma jeszcze szansę by się "obronić" i przejąć jeszcze trochę wyższe miejsce w rankingu, czy może jego czas już minął?
    Interesuje mnie Twa subiektywna opinia.
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, że czas Federera już minął kompletnie. Jednak bez dwóch zdań najlepsze lata ma on za sobą. Coraz częściej w turniejach ma on wpadki, które nigdy wcześniej mu się nie trafiały. Moim zdaniem Szwajcar ma szansę na wygranie kilku turniejów, chociaż wątpię, że byłyby to te najważniejsze. Jeśli chodzi o miejsce w rankingu, to na razie realnie widzę tylko poprawę o jedną pozycję - wyprzedzenie Davida Ferrera (mimo, że jest on trzeci), bo nie oszukujmy się, że Federer już nie jest w stanie grać na takim poziomie jak obecnie Djokovic, Murray czy Nadal.

      Usuń
  2. Pytanie trochę z innej beczki,
    widzisz godnego rywala w tegorocznym Rogers Cup dla tenisistów z pierwszej dziesiątki?
    Któryś z graczy Cię zaskoczył?
    Ponieważ osobiście uważam, że niekonieczna jest wygrana w tym turnieju np. Rafaela Nadala.
    Wielu tenisistów z niższej nieco rangi pokazało, że mogą stanowić zagrożenie.
    Ale czy to dla nich wystarczająco dużo by wygrać?
    Pozdrawiam serdecznie,
    Karol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze znakomitej strony pokazali się w tym turnieju Kanadyjczycy - przede wszystkim Vasek Pospisil (dla mnie największe zaskoczenie) i Milos Raonic. Ten drugi ma potężny serwis i już kilka turniejów wygranych. Ten pierwszy jak na razie spisuje się znakomicie tylko u siebie (wygrał 3 challengery właśnie w Kanadzie). Jeśli chodzi ogółem o zawodników z niższym rankingiem, należy zadać sobie pytanie, czy oni są w stanie częściej sprawić kłopoty tym najlepszym. Moim zdaniem, nie jest to możliwe, chociaż nie należy ich całkowicie skreślać, gdy grają z tenisistami z pierwszej dziesiątki.
      A dzisiaj finał Nadal - Raonic, zapowiada się bardzo interesująco, chociaż myślę, że Hiszpan postawi na swoim i zdobędzie kolejny tytuł w karierze.

      Usuń
  3. Szwajcar to dla mnie absolutny i niezwyciężony mistrz tego sportu.
    Federer posiada ogromną siłę woli, determinacji, skupia w sobie wszystkie atuty niezbędne dla sportowca, gotowego zdobyć szczyty własnych możliwości i umiejętności, które posiada, zarówno jak i te, których nabywa, i które się w nim kształcą.
    Mam naprawdę ogromną nadzieję, iż Roger po przerwie spowodowanej kontuzją pleców wróci na kort w - w może nie szczytowej - formie, która w zupełności wystarczy, by mógł ponownie zmieść swych rywali, jak i zaprezentować swój doskonały forhend. Nie wiem, czy nie jest on najbardziej imponujący ze wszystkich tego typu odbić tenisistów na świecie.
    Chciałabym, aby ten gracz został z nami jak najdłużej.
    J.

    OdpowiedzUsuń