wtorek, 18 czerwca 2013

Dobre, bo polskie.

Siostry Radwańskie to obecnie najlepsze polskie tenisistki i jako jedyne sklasyfikowane w pierwszej setce rankingu. Jednak, jak się okazuje, nie musiało tak być. Obecnie wiele zawodniczek ma polskie korzenie, ale niestety reprezentuje inne kraje. I takich sportowców jest coraz więcej.

A najwięcej do powiedzenia w tej kwestii ma tu, moim zdaniem, Angelique Kerber. Jej rodzice to Sławomir i Beata. Jako juniorka Angie reprezentowała jeszcze Polskę, potem zmieniła barwy na niemieckie. Ale nie straciła kontaktu z naszym krajem. Jej dziadek w Puszczykowie zbudował specjalnie dla swojej wnuczki kompleks kortów, gdzie Kerber przyjeżdza i trenuje. Tutaj jest też jej "oficjalny" dom. Znakomicie posługuje się językiem polskim. Zresztą podobnie jak jej rodaczka - Sabine Lisicki. Tu ojciec miał korzenie polsko-niemieckie, matka była Polką. Wyemigrowali do RFN w 1979, gdzie już się osiedlili i wychowali swoją córkę.

Oczywiście kolejnym przykładem jest Caroline Wozniacki. Chyba najbardziej manifestuje swoje powiązanie z Polską, mówi, aby nazywać ją "Karoliną Woźniacką". Jej ojciec, Piotr, gdy wychodzi do swojej córki w przerwie meczu (a robi to bardzo często) zawsze posługuje się polskim językiem. Dunka też bardzo przyjaźni się z Agnieszką Radwańską, z którą zawsze wybierają się na wakacje pomiędzy sezonami.

Niech nikt nie myśli, że to już koniec, bo przy kolejnych zawodniczkach naprawdę można się zdziwić.
Jadwiga i Antoni wyemigrowali do Kanady w 1983. Tam na świat przyszła Aleksandra Wozniak. Bardzo wykształcona, poliglotka - zna 6 języków (polski, angielski, francuski, rosyjski, niemiecki i hiszpański). Dla tego kraju gra też trochę mniej znana Gabriele Dabrowski, która dopiero "rozkręca" karierę, ale tuż przed French Open - w Brukseli - grała w finale debla.

Jednak prawdziwe zatrzęsienie "polskich korzeni" mamy w Australii. Oczywiście najbardziej znana jest Samantha Stosur, której dziadek był Polakiem. Poza tym są też Alicia Molik, Monique Adamczak, Olivia Rogowska, Karolina Włodarczak, Monika Wejnert.
Brnąc dalej, niejaki Stanisław był dziadkiem Argentynki Giseli Dulko, Tatjana Malek reprezentuje obecnie Niemcy, a mało znana Sarah Pitkowski - Francję.

Jakiś czas temu przypomniałem też losy Marty Leśniak. Niegdyś znakomicie zapowiadająca się polska juniorka, która w turniejach bez problemu ogrywała Anę Ivanovic, Victorię Azarenkę. Potem zmagała się z kontuzjami i słuch o niej zaginął. Ale wiadomo, że grała (lub gra) w USA w zawodach uniwersyteckich, w których radziła sobie całkiem nieźle. Niestety, coś zawiodło, a szkoda, bo ta zawodniczka ma czym uderzyć i myślę, że z niektórymi zawodniczkami z czołówki mogłaby bez problemu powalczyć.

Pochylam się głównie nad paniami, ale wśród tenisistów też mamy takie powiązania. Tu warto napisać m.in. o Peterze Luczaku, który reprezentuje (jakie zdziwienie) Australię, czy nawet Szwajcarze - Stanislasie Wawrince, którego pradziadek osiedlił nasz kraj. A czy wy znacie innych zawodników z polskimi korzeniami?

Ale wracając do pań. Teraz można sobie pogdybać. Jakby losy tych zawodniczek potoczyły się trochę inaczej, cieszylibyśmy się nawet z triumfu naszej reprezentantki w US Open.
Pozostając przy osiągnięciach, to Angelique Kerber już wie, jak się wygrywa z siostrami Williams, a Caroline Wozniacki może zdradzić przepis na bycie numerem jeden bez wygrywania turnieju wielkoszlemowego (chociaż nie wiem, czy można to zaliczyć do dobrych stron, bo Dunka poniekąd objęła fotel liderki startując we wszystkich możliwych turniejach. Ale też spisywała się tam w miarę dobrze, do tej pory wygrała 20 zawodów).
Sabine Lisicki ma na koncie 3 tytuły WTA, w tym dwa w 2011 roku, który może zaliczyć do najbardziej udanych - wtedy w Wimbledonie w singlu dotarła do półfinału, a w deblu w parze z ... Sam Stosur przegrała dopiero w finale.
Aleksandra Wozniak ma na koncie 10 zwycięstw turniejowych, ale 9 niższej rangi - ITF. Ale najwyżej w rankingu była na 21 miejscu.
Alicia Molik może pochwalić się brązem na IO w Atenach, który wywalczyła po meczu z Anastasią Myskiną. Za to Gisela Dulko jest wyśmienitą deblistką, byłą liderką rankingu, która wygrała 17 turniejów, w tym w parze z Flavią Pennettą w 2010 turniej mistrzyń i w 2011 Australian Open.

Jak widać, dużo bardzo dobrych zawodniczek miało korzenie w Polsce. Moim zdaniem obecnie młode zawodniczki w trakcie kariery wyjeżdzają z Polski, aby w innych krajach rozwijać swoje umiejętności. Nie należy się im dziwić. W naszym kraju tenis to niestety dalej niszowa dyscyplina, gdzie dofinansowanie na rozwój młodych zawodników i utrzymanie tych najlepszych są znikome lub wcale ich nie ma. Miejmy nadzieję, że niedługo się to zmieni. Są ku temu powody, ponieważ na nowego prezesa PZT został wybrany Krzysztof Suski, biznesmen, który sam stwierdził, że nie jest dobrze i zadeklarował, że będzie wykładał co roku na kwestie tenisowe milion złotych. I to z własnej kieszeni. Oby się wszystko udało, bo zaplecze tenisowe mamy dobre. Wystarczy tylko chcieć.

https://www.facebook.com/FelietonyTenisowe

2 komentarze:

  1. Słyszałem też gdzieś, że Tamara Paszek ma polskie korzenie,
    aczkolwiek nie jestem do końca pewien czy to prawda.
    Wyczytałem niedawno oświadczenie Venus co do jej braku na Wimbledonie.
    Czekałeś na jej uczestnictwo? Miała Twoim zdaniem jakiekolwiek szanse na większy triumf niż dotychczas?
    Gieorgij

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Venus zawsze na Wimbledonie dawała z siebie wszystko (mimo odpadnięcia w ubiegłym roku już w pierwszej rundzie). W tym roku poradziłaby sobie lepiej - jestem przekonany. Szkoda, że nie zobaczymy jej na trawie, ulubionej nawierzchni Amerykanki. Żałuję też, że nie zobaczymy sióstr Williams w deblu, bo miały gigantyczne szanse na obronę tytułu. Ale wiadomo, że zdrowie jest najważniejsze.
      A to wszystko dzień po urodzinach Venus...

      Usuń