niedziela, 2 czerwca 2013

Roland Garros - cz. II

Pierwszy tydzień za nami. Niektórzy sądzili, że ten turniej będzie inny niż poprzednie - wreszcie nie będzie żadnych niespodzianek czy sensacji. Ale jednak i oni mylili się tym razem. Zaskoczenia były i to już w 1. rundzie. Po niesamowitym boju z Gaelem Monfilsem odpadł Tomas Berdych, który przez wielu uważany był za kandydata nawet do półfinału. Francuz tym meczem udowodnił nam, że zasługuje na powrót do pierwszej dziesiątki rankingu. Szkoda tylko, że mimo piłek meczowych odpadł już w 3. rundzie.
Niestety potwierdza się również fakt, że granie w turniejach poprzedzających Wielkie Szlemy nie przynosi dużych korzyści. Mogą to potwierdzić Juan Monaco i Jarkko Nieminen, którzy grali w finale w Dusseldorfie, a w Paryżu odpadli odpowiednio w 1. i 2. rundzie.

Najlepsza czwórka nie miała problemów z przebrnięciem pierwszych rund, chociaż niektórych mogą zdziwić stracone sety Rafaela Nadala, Hiszpan też zabrał głos i wypomniał organizatorom złe układanie terminarza, przez co musiał grać dwa dni pod rząd (przez deszcz), a jego rywal - Fabio Fognini miał dzień przerwy. Po części go rozumiem, ale wielkiemu mistrzowi nie powinno niż przeszkadzać. I to udowodnił wygrywając z Włochem w trzech setach.

Oczywiście nie zabrakło też emocjonujących pięciosetówek, np. w meczu Tipsarevic - Verdasco. Serb po wygranej nie miał już tyle sił na rundę późniejszą i przegrał w trzech setach z Rosjaninem Mikhailem Youzhnym. Niewątpliwie za najlepszy mecz do tej pory należy uznać pojedynek Haasa z Isnerem. Niemiec wygrał w 5. secie 10-8, a Amerykanin obronił aż 12 piłek meczowych (sam nie wykorzystał jednego meczbola).

Należy też pogratulować Łukaszowi Kubotowi, a w szczególności Michałowi Przysiężnemu, który z kwalfikacji dotarł do 2. rundy. Niestety Jerzy Janowicz odpadł w swoim trzecim meczu. Liczyliśmy na więcej, ale Polak w spotkaniu ze Stanislasem Wawrinką faworytem nie był.

Wśród pań na pewno najbardziej zapamiętamy mecz, który trwał ponad trzy godziny, pomiędzy Ulą Radwańską a Venus Williams. Za niespodziankę można uznać porażkę w 2. rundzie mistrzyni z 2011r. Li Na z Bethanie Mattek-Sands (rewanż za półfinał w Stuttgarcie). Chinka jednak, jak można ostatnio zauważyć nie jest w wysokiej formie.

W drugiej połówce natomiast niczym TGV pędzi Serena Williams, która żadnej rywalce (nawet świetnej zawodniczce na tej nawierzchni - Robercie Vinci) nie daje nawet najmniejszych szans. Odżyła też kolejna Włoszka - Francesca Schiavone, zwyciężczyni z 2010, która do 4. rundy awansowała po dość łatwym zwycięstwie nad Marion Bartoli i zagra tam z Victorią Azarenką, która w meczu z Alize Cornet miała duże kłopoty, nie grała na swoim normalnym poziomie. Lekkiem zaskoczeniem była też porażka już w 3. rundzie Samanthy Stosur, finalistki z 2010, która uległa Jelenie Jankovic oraz Petry Kvitovej, która nie jest w najlepszej dyspozycji i nawierzchnia nie należy do jej ulubionych (pogromczynią była Jamie Hampton).

Za nami też pierwsze mecze 4. rundy.
Można zauważyć, że bardzo dobrze w tym turnieju (co nie jest niespodzianką) radzi sobie Svetlana Kuznetsova, która przecież jest mistrzynią 2009 roku. No ale w ćwierćfinale po drugie stronie czeka Serena... (chociaż, gdy sięgała po mistrzostwo pokonała Amerykankę właśnie w tej fazie).
Gospodarze też mogą mieć wiele momentów radości, Tsonga awansował do ćwierćfinału bez żadnych kłopotów, gdzie czeka go niesamowity mecz z Federem, który stoczył równie niesamowity pięciosetowy pojedynek z Gillesem Simonem. Ogromne emocje zafundowały też Errani i Suarez Navarro (Włoszka zmagała się z kontuzją mięśni brzucha, mimo to wygrała).
Na wielkie brawa zasługuje też Tommy Robredo, który wrócił po raz drugi w tym turnieju z dalekiej podróży (i nie tylko tutaj, w ubiegłym roku nękany kontuzjami był nawet w piątej setce rankingu).

Nawiązując do komentarzy w szczególności zaskoczyła mnie gra Alize Cornet, która po zwycięstwie w Strasbourgu walczyła jak lew z Azarenką i nie była na straconej pozycji. Wśród panów jestem ciekaw dalszych losów Japończyka Kei Nishikori, który swą grą coraz głośniej puka do pierwszej dziesiątki rankingu.
Minus dla Sam Stosur, po której wielu spodziewało się o wiele lepszego wyniku.

------
Pytania:
1) W którym roku drugi co do wielkości kort nazwano im. Suzane Lenglen?
2) Kiedy po raz ostatni na tych kortach triumfowali gospodarze? Kto to był?
3) W którym roku ostatni raz w grze pojedynczej panów w finale wystąpiło dwóch zawodników tej samej narodowości? (Kim oni byli? Z jakiego kraju pochodzili?)

Odpowiedź na pytanie drugie z poprzedniego postu: Maaike Smit

9 komentarzy:

  1. Podsumowanie przeczytałam i muszę stwierdzić, iż zostało ono wykonane z naprawdę wielką precyzyjnością - nie mówię tu tylko i wyłącznie o wynikowych opisach gier, lecz przede wszystkim o perfekcyjny wkład własny w naprawdę zręczne napisanie całości,
    za co masz u mnie big plusa :)
    Wielkim rozczarowaniem pierwszego tygodnia było dla mnie odpadnięcie Tipsarevica.
    Nie był on mym faworytem, aczkolwiek oczekiwałam, że będę mogła zobaczyć więcej pojedynków z jego udziałem.
    Monfils/Berdych oraz Simon/Hewitt - są to mecze, które zapamiętałam najlepiej. No i oczywiście wspominany przez Ciebie pojedynek Haas/Isner.
    Niezapomnianym meczem z pewnością jest również rozgrywka pomiędzy V. Williams a U. Radwańską.
    Wielkich niespodzianek dla mnie nie było jak dotychczas w tym turnieju. Faworyci spisują się jak do tej pory jak należy, w taki sposób, jaki się od nich tego oczekuje (mogłabym przyczepić się ewentualnie do gry Nadala, lecz na razie wygrywa pojedynki a to najważniejsze).
    Tsonga - Federer, to może być - a być może przesadzam - mecz turnieju. Wynik na pierwszy rzut oka tak oczywisty, może nie być takim do końca w ostatecznym rezultacie.
    Tak jak już pisałam, najbardziej żałuję odpadnięcia Tipsarevica.
    A nawiązując do pytań, odpowiedzi udzielę w nieco późniejszym terminie (to już standard).
    Pozdrawiam Cię niezwykle serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny Twój wpis :)
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. French Open zaskakuje coraz bardziej.
    Niedawno zakończył się mecz Federer/Tsonga. Chyba wszyscy spodziewali się innego wyniku, ale do przewidzenia było to, że będzie to jak najbardziej zacięta walka.
    Czy Twoim zdaniem naprawdę tak było? Jak oceniasz grę Tsongi?

    Do samego podsumowania nie mam zarzutów. Zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami a propos meczów.
    Dzisiejsza Serena też zawiodła poniekąd moje oczekiwania. To ewidentnie nie był jej dzień.
    Cóż, zobaczymy jak sprawy się dalej potoczą. Faworyci raczej nimi pozostaną dalej, więc na jakiekolwiek zaskoczenie można liczyć bardziej ze strony zawodników, którzy powoli "pną" się po drabince na szczyt.
    Pozdrawiam, Karol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to Federer "zawalił" mecz, bo nie grał na swoim optymalnym poziomie (chociaż miał przebłyski). Tsonga gra nadzwyczaj dobrze, nie stracił jeszcze seta, ale może mieć kłopotybz Ferrerem, który "po cichu" doszedł do półfinału.
      A może finał Nadal-Ferrer?

      Usuń
    2. Owszem, finał Nadal-Ferrer i ja obstawiałem wcześniej.
      Jeśli do takiego pojedynku dojdzie, będzie on naprawdę zacięty,
      ale jeszcze bardziej nim będzie, ja tak uważam, jak na miejscu Ferrera pojawi się właśnie Tsonga.

      Usuń
    3. Tsonga to objawienie turnieju bez dwóch zdań i ten półfinał będzie na bardzo wysokim poziomie. A widać, że Nadal jest do pokonania. Czy w tym półfinale zobaczymy następcę Soderlinga? Może tak być.

      Usuń
  3. Odp na pierwsze pytanie: w roku 1997.
    Sądziłem, że French Open nie przyniesie żadnych niespodzianek,
    a dostaliśmy w zamian chyba więcej niż niespodzianki.
    Przegrana Federera, odpadnięcie Tipsarevica i Berdycha, jak i np. fatalna gra Sharapovej w dzisiejszym jej meczu - to tylko niektóre z nich.
    Bardzo kibicuję Tsondze. Ten zawodnik ma w sobie fenomenalną siłę przebicia spośród innych tenisistów, przez co jest ewidentnie lubiany przez publiczność.
    Masz już jakiś wymarzony mecz finałowy wśród pań i panów? Jakie są Twoje typy?
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wśród pań jest to finał Williams - Sharapova, ale oby nie w dyspozycjach ćwierćfinałowych. (Chociaż Williams nie grała koszmarnie, to Kuznetsova wspięła się na tenisowy szczyt).
      Wśród panów bardzo interesujący byłby finał Ferrer-Nadal. Starszy z Hiszpanów ma realną szansę na zwycięstwo. No ale wiemy, że Nadal to Nadal.

      Usuń
    2. Ja jednak mam odmienną opinię niż Ty co do starszego z Hiszpanów.
      Nadal może i nie pokazał wszystkiego na co go stać do tej pory,
      ale wydaje mi się, że w finale się zepnie.

      Usuń
  4. Maaike Smit. Czyli jednak źle typowałem :)
    Tsonga - chyba każdy powyższy komentarz zawierał jakieś pochlebstwa dla tego zawodnika.
    Nie przepadam za Francuzem. Powielam Twój komentarz odnośnie konfrontacji Nadala z Ferrerem. Osobiście, wolałbym zobaczyć Hiszpana z nim niż z Jo-Wilfriedem.
    Janković po dzisiejszym spotkaniu z Sharapovą, pokazała, że stanowi realne zagrożenie dla pozostałych graczy. Choć inaczej potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby Sharapova była w swojej "codziennej" formie.
    Wielka szkoda też naszego reprezentanta, Janowicza. Liczyliśmy, że młody może pokazać swą wyższość nad innymi.
    Na sam koniec chciałbym napisać, że podsumowanie jest zrobione w porządku,
    na coś takiego liczyłem, a pytania stanowią jednak problem :)
    Pozdrawiam, Sebastian

    OdpowiedzUsuń